Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany przez nas dzień, piątek 26 lipca 2019 roku. Był to dzień, w którym rozpoczęliśmy trzydniową przygodę w Pieninach. Przygodę z Krakowską 80-tką, dzięki której mogliśmy poczuć „smak” wyprawy rowerowej.

Tym razem miejscem zbiórki było Krościenko nad Dunajcem. Dojechaliśmy tam we własnym zakresie z naszymi „rumakami”, a niektórzy zabrali ze sobą członków rodziny, tych nie do końca rowerowych J. To właśnie dla nich pierwszy dzień naszej przygody rozpoczęliśmy od spaceru przez Wąwóz Homole.

W przepięknych okolicznościach przyrody, mogliśmy wspólnie spędzić czas i naładować akumulatory na czekającą nas w sobotę trasę Przełomem Dunajca. Pogoda była wymarzona. Słońce ogrzewało nas swoimi promieniami, wydawało się, że nic nie może tego zepsuć. Niestety, kiedy wyszliśmy z wąwozu i podziwialiśmy przepiękne widoki Beskidu Sądeckiego zaczął padać deszcz. Postanowiliśmy go przeczekać jedząc obiad w „Szałasie Bukowinki”. Atrakcji nie było końca, oprócz deszczu nadeszła burza, po której postanowiliśmy zjechać kolejką linową na parking, gdzie miała po nas przyjechać busem pani Jola. Niestety pogoda w górach bywa kapryśna i zafundowała nam jeszcze jedną burzę z ogromną ulewą. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdybyśmy nie byli wtedy na krzesełkach kolejki. Trochę strachu było, ale udało nam się szczęśliwie zjechać na dół. Niektórzy nawet na hulajnogach wypożyczonych na górze.

 Po powrocie do Krościenka i zakwaterowaniu się w pokojach, przebraliśmy się i poszliśmy „na miasto”. Była pizza, frytki, kawa, lody no i „zupa chmielowa”. Dla każdego coś dobrego. Dołączyli do nas kolejni uczestnicy naszej wyprawy, którzy nie mogli przyjechać rano i być z nami w Wąwozie Homle.

Wieczór należał do nas. Przy pięknej pogodzie i gwieździstym niebie zrobiliśmy sobie małą integrację. Mogliśmy się lepiej poznać i powspominać nasze klubowe wyjazdy.

Noc minęła szybko i spokojnie. Wstaliśmy wcześnie, aby o godzinie 8:30 wyruszyć w zaplanowaną, malowniczą trasę Przełomem Dunajca.  W tym dniu słoneczko postanowiło nas oszczędzić, dlatego jechało się bardzo przyjemnie. Pierwszym celem naszej wycieczki był Czerwony Klasztor, położony po stronie słowackiej Małych Pienin. Dojechaliśmy do niego słynną Drogą Pienińską. Biegnie ona malowniczym traktem po prawej stronie Dunajca. Widoki zapierające dech w piersiach towarzyszyły nam do samego klasztoru, gdzie zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę żeby coś zjeść, uzupełnić płyny, pozwiedzać i zrobić „pamiątkowe” zakupyJ.

Z Czerwonego Klasztoru udaliśmy się w stronę Granicy Państwa, znajdującej się w miejscowości Lysa. Po drodze minęliśmy kładkę na rzece Dunajec, która łączy Polskę ze Słowacją, a potem już prosto przed siebie w kierunku Niedzicy. Na zamku zrobiliśmy małą przerwę na pamiątkowe zdjęcia i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Ponieważ lubimy wyzwania, powrót był inną trasą. Wiodła ona przez małe słowackie wioski i rozciągające się wokoło piękne widoki. Wiedząc co nas czeka po drodze, a był to 13% podjazd, zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek przy „zapomnianej” stacji benzynowej. Tutaj kilku śmiałków podjęło decyzję, że pokonają ten podjazd terenem, a nie asfaltem.

 Ruszyliśmy wszyscy, aby zmierzyć się z tym mega podjazdem. Każdy swoim tempem, wolniej, szybciej czy też prowadząc rower pokonał go. Widoki z góry i zjazd, który również miał 13% nachylenia zrekompensowały nam wysiłek włożony w to, aby dotrzeć na miejsce widokowe na samej górze. Bardzo szybko zjechaliśmy i dotarliśmy do Szczawnicy, z której były już tylko 4km do miejsca naszego noclegu. Zadowoleni, trochę zmęczeni i głodni wróciliśmy do Krościenka.

Resztę dnia spędziliśmy odpoczywając, spacerując po okolicy i integrując się z wszystkimi uczestnikami naszej wyprawy. Jak to zwykle bywa, byli tacy, którym było mało jazdy i postanowili zrobić sobie nocny trip Głównym Szlakiem Beskidzkim. Reszta grupy znów podziwiała gwieździste niebo nad KrościenkiemJ.

Niestety nadszedł ostatni dzień naszej przygody w Pieninach. Zanim jednak rozjechaliśmy się do domów, wspólnie przejechaliśmy trasę dookoła Jeziora Czorsztyn. Tym razem słoneczko pokazało na co go stać i tak nam dogrzewało, że uzupełnianie płynów stało się dla nas numerem jeden. Trasa nie była łatwa, sporo podjazdów, które przy takim upale mocno dawały się we znaki. Wszystko to rekompensowały nam przepiękne widoki. Góry, jezioro, zamki i stada pasących się owieczek. Będziemy mieli co wspominać.

Ponieważ wyjechaliśmy wcześnie i było bardzo gorąco postanowiliśmy zjechać z trasy na kawę i lody do przytulnej restauracji w Czorsztynie. Mrożona kawa  była wyśmienita, a lody jeszcze lepsze. Chcieliśmy posiedzieć dłużej, ale musieliśmy ruszać w drogę, bo Jezioro Czorsztyńskie wcale nie jest małe, a czas uciekał. Okrążając jezioro musieliśmy się znaleźć na Zamku w Niedzicy. Spotkaliśmy tam Agnieszkę i Julkę, które zwiedzały okolicę na nóżkach.

Na zamku zapadła decyzja, aby do naszej trasy dodać atrakcję, jaką była przeprawa promem na drugą stronę jeziora. Stamtąd czekała nas już tylko droga powrotna do Krościenka, która nie była łatwa. Musieliśmy pokonać spory, szutrowy podjazd, przy którym większość z nas ćwiczyła „inne partie” mięśni. A potem było już tylko z górki i szybciutko znaleźliśmy się w Krościenku nad Dunajcem.

Oficjalnie zakończyliśmy naszą trzydniową przygodę w Pieninach. Pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy się do domów z pięknymi wspomnieniami.

 

Pokonaliśmy razem 110km. Zatem tyle uczestnicy wpisują sobie do tabeli http://bit.ly/2UwVIW0

Ślady z tras na profilu endomondo: https://www.endomondo.com/profile/21344361

Dziękujemy za wspólny wyjazd. Poniżej kilka zdjęć z tego pamiętnego okresu.