1. dzień lipca, można by było powiedzieć, że wakacje to idealny okres na rower. Niestety nie zawsze tak jest.
Jak zawsze spotkaliśmy się grupą chętnych na niedzielny wyjazd na placu Wolnica. Pomimo zapowiedzianych opadów deszczu zebrało się 21 pasjonatów 2. kółek :) Kilka słów wstępu co, gdzie i jak ;) i zaraz pędziliśmy już na swoich rumakach w kierunku krakowskich błoń. Stamtąd kierowaliśmy się wzdłuż rzeki Rudawy, aż do Bronowic. Tam przyłączyła się jeszcze do nas koleżanka Małgosia ;) Dalsze kilometry pokonywaliśmy już razem.
Do przejazdu mieliśmy 2 doliny, gdzie do zobaczenia był Wodospad Szum, oraz słynna dupa słonia :D Pierwszą dolinę pokonaliśmy prawie bez przygód. Były w niej błotko, przejazdy przez rzeczki, leśne szlaki… czyli piękne i cieszące oko widoki. Kilka kilometrów od Krakowa i można sobie użyć pięknych okolic. Przy wyjeździe z Doliny Kobylańskiej troszkę zmieniliśmy trasę przejazdu, skracając troszkę odcinek (nie powiem kto tak popędził do przodu :P). Co by nie było, źle nie wyszło i zaraz wróciliśmy na właściwy tor planowanej trasy :)
Kawałek suchej nawierzchni i ponownie wjechaliśmy do doliny, tym razem Będkowskiej. Wtedy zaczął łapać nas delikatny opad deszczu. Nikogo to nie zniechęciło do dalszej jazdy, kwestia ubioru kurtek, czegoś przeciwdeszczowego i jazda dalej.
Postój na dłuższą chwilę, był przy dupie słonia oraz wodospadzie Szum. Podzieliliśmy się na grupy, tak aby część osób została przy rowerach, a druga zobaczyła atrakcje i odwrotnie.
Powiem Wam, że z mojego punktu widzenia trzeba mieć dużą wyobraźnię, aby rozpoznać tą „dupę słonia”. Może nie tylko ja miałem z tym problem bo pod samą skałą stała grupa wspinaczkowa, która może dlatego wspinała się do góry, bo może z tamtej perspektywy, dało się ją wyobrazić czy też ujrzeć :)
W drodze powrotnej podeszliśmy do wodospadu, aby zrobić sobie grupowe zdjęcie. Dla niektórych deszcz to za mało i dodatkowo wylądowali nogami w rzeczce. Gratulujemy! :)
Poza śmiechem i mokrymi butami nie było źle, w sumie w końcu i tak padał deszcz. Kilkaset metrów dalej zrobiliśmy sobie dłuższy postój na jedzenie w Gospodarstwie Rybackim. Można było zjeść m.in. smażonego pstrąga z czego większość skorzystała. Przeszedł całe szczęście deszcz i na chwilę nawet pojawiło się słońce. Kiedy wszyscy pojedli i zaczęło się robić chłodno padła decyzja, iż jedziemy dalej. Tutaj już było tylko „z górki”. Dalsza trasa przebiegała w kierunku Rudawy, Nielepic, Mnikowa, Cholerzyna, a stamtąd na szlak wzdłuż Wisły, czyli większości rowerzystom znaną pod nazwą „tyńcostrada”.
Dzień ten zakończyliśmy stwierdzeniem, że w tym dniu mieliśmy prawie wszystkie pory roku, gdzie brakowało w nim tylko gradu, albo śniegu. Wychłodzeni i przemoknięci, ale większość z nas i tak postanowiła jeszcze spędzić wspólnie czas w zaprzyjaźnionej kawiarni La Bicicletta na Kazimierzu przy trunkach, herbatce i pysznym kalorycznym ciasteczku. Zasłużyliśmy :)
Dziękujemy wszystkim za wspólny dzień. Jak zawsze było miło spędzić z Wami tę niedzielę.
Pokonaliśmy razem 70km więc tyle wpisujemy sobie punków do tabeli: https://goo.gl/cdQ2ru
Ślad z naszej pokonanej trasy: https://www.endomondo.com/users/21344361/workouts/1151819683
Zapraszamy na nasze kolejne wyjazdy.
Do zobaczenia.