28.04 w sobotę wybraliśmy zwiedzić klasztor w Czernej i jego okolice. Na plac Wolnica pomimo rozpoczynającego się długiego weekendu pojawiło 16. osób. Początki były lekkie, bo jechaliśmy trasą  znaną chyba każdemu rowerzyście z Krakowa i okolic - trasą do Tyńca.

Pierwszy postój kilkuminutowy zrobiliśmy sobie na Kolnej, gdzie akurat treningi mieli kajakarze, więc można było chwilę popatrzeć na ich wyczyny. Ruszając w dalszą drogę musieliśmy przejechać na drugą stronę Wisły, kierując się na Piekary. Niestety tutaj już musieliśmy bardziej uważać ze względu na ruch uliczny w jakim uczestniczyliśmy. Później już drogą na Mników, i tak jak zawsze przejechaliśmy przez Dolinę Mnikowską.

Ku mojemu zaskoczeniu znalazły się w naszej grupie osoby, które nie miały okazji być w tej dolinie. Tutaj zrobiliśmy postój na jedzenie i uzupełnienie energii, a dla chętnych odwiedzenie na górze obrazu, a także wyjście na skały, skąd rozciągał się piękny widok na całą dolinę i pobliskie okolice.

Po przerwie ruszyliśmy dalej w kierunku Krzeszowic, gdzie mieliśmy zjeść obiecane lody. Małą przeszkodą na trasie był remont drogi prowadzącej do rynku w Krzeszowicach. Po spojrzeniu na mapę, szybko udało się znaleźć objazd.

Po dotarciu na miejsce przy ul. Daszyńskiego do lodziarni Aga – zrobiliśmy sobie postój. Tutaj każdy wybrał sobie smaki na jakie miał ochotę i rozsiadł się wygodnie delektując naprawdę dobrymi lodami.

Przed nami zostało jeszcze jedno z większych wyzwań - wyjazd pod Klasztor w Czernej. Nachylenie dość strome, co przy tylu kilometrach w naszych nogach mogło niektórych z nas zrzucić z roweru z koniecznością poćwiczenia innych partii mięśni.

Pojawiły się w naszej grupie osoby, którym po raz pierwszy udało się wjechać na kołach na samą górę więc to ich osobisty sukces. Na górze mieliśmy okazję zwiedzić sam klasztor, a także zaczerpnąć wody pitnej z samego źródła Eliasza. Dzięki temu puste butelki, mogły znów być pełne, aby nie brakło nam wody na drogę powrotną do Krakowa.

Po krótkiej naradzie zanim ruszyliśmy w dalszą drogę padł pomysł odwiedzenia zamku Tenczyn w Rudnie. Nie trzeba było bardzo przekonywać grupy do tego pomysłu.

Mieliśmy jeszcze do odwiedzenia źródło proroka Eliasza. Źródło to jest ocembrowane w kształcie serca. Nad źródłem znajduje się kapliczka kamienna (z 1848 roku) z obrazem biblijnego proroka Eliasza. Miejsce to ma symbolizować biblijny teren nad potokiem Kerit (Dolina Kerit), gdzie prorok mieszkał w grocie, pił wodę ze źródła i był karmiony przez kruka.

Dodatkowo Źródło Eliasza nazywane jest też Źródłem Miłości. Miejscowa legenda podaje bowiem, że wystarczy napić się tutejszej wody i obejść źródło dookoła, aby zdobyć wieczną miłość. Ponadto woda uchodzi również za leczniczą – przebywający w pobliskich Krzeszowicach Zygmunt Krasiński wierzył, że poprawi mu wzrok.

Cała grupa zatem obeszła źródło, bo miłości nigdy nie za mało. Zrobiliśmy kilka zdjęć na miejscu i ruszyliśmy już w kierunku zamku. Podjazd pod zamek też był dla niektórych wyzwaniem, ale co by nie było spokojnie poczekaliśmy, aż cała grupa dotrze na samą górę.

Miłym zaskoczeniem było to, że zamek o tej porze był jeszcze otwarty. Dzięki temu grupa chętnych osób mogła zwiedzić go, a także posłuchać od przewodnika o tym co działo się na nim w czasach jego świetności.

Kiedy wróciliśmy całą grupą pod bramy zamku ruszyliśmy w drogę powrotną. Zapadający zmrok sprawił, że była to już pora na włączenie oświetlenia na rowerze. Dobrze, że nie było takiej osoby, która go nie miała więc mogliśmy spokojnie ruszyć dalej. Część trasy powrotnej pokrywała się, z tą którą mieliśmy już okazję jechać, ale ze względu na późną godzinę wybrana została jak najkrótsza trasa powrotna.

Będąc w Mnikowie, zadzwonił do nas Przemek, który kręcił się w okolicach Kazimierza, myśląc, że grupa jest już po wycieczce. Jakim zaskoczeniem była informacja, że mamy jeszcze około 30 km do celu. Postanowił wyjechać nam naprzeciw, co było miłym akcentem kończącym naszą sobotnią przygodę rowerową.

Bliżej centrum, odłączały się osoby kierując się już w kierunku swoich domów. Na plac Wolnica zajechaliśmy więc małą grupką. Pomimo zmęczenia postanowiliśmy jeszcze usiąść w La Bicicletta café i porozmawiać przy złotym trunku o naszej sobotniej wycieczce.

Poniżej ślad z naszej trasy oraz zdjęcia. Niebawem pojawi się też filmik.

https://www.endomondo.com/users/21344361/workouts/1109797925

Pokonaliśmy razem 96 km, tyle też wpisujemy sobie do tabeli punktów: https://goo.gl/cdQ2ru

Jeśli kogoś nie ma w tabeli na końcu listy można się śmiało dopisać :)

Na gratulacje zasługuje Maks, który pomimo swojego wieku dzielnie z nami objechał całą trasę. Przemku, dziękujemy za odwiedziny i wyjazd nam naprzeciw.

Kogo nie było niech żałuje i zapraszamy na następny wyjazd już 5.05 na rajd Kraków – Trzebinia.